Archiwum kwiecień 2003


kwi 02 2003 Terry Prattchet :)
Komentarze: 4
Heh, potrzebowalam jakiegos dluzszego tekstu, zeby sprawdzic jak wyglada dluga notka przy nowym wygladzie, wiec mam nadizeje ze Floyd z www.pratchett.prv.pl sie nie obrazi :)
 
 
Trzy Wiedźmy (Wyrd Sisters)
przkład: Piotr W. Cholewa
wydawnictwo: Prószyński i S-ka


W takie noce czrownice wyruszają w świat.
No, może nie całkiem w świat. Nie lubią obcej kuchni, nie są pewne wody, a w dodatku szamani stale zajmują im leżaki.

...

Tymczasem król Verence, władca Lancre, dokonywał odkrycia.
Jak większość ludzi - w każdym razie większość ludzi w wieku poniżej sześćdziesiątki - Verence nie dręczył swego umysłu rozważaniami, co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Jak większość ludzi od samego zarania dziejów zakładał, że w końcu wszystko samo się jakoś ułoży.
I - jak wększość ludzi od zarania dziejów - był teraz martwy.

...

(Król Verence, duch) - Czy ktoś może mnie zobaczyć?
TAK... CI O PSYCHICZNYCH SKŁONNOŚCIACH. BLISCY KREWNI. I KOTY, OCZYWIŚCIE.

...

(Magrat) - Czego tu się można bać?
- Nas - odparła z dumą Babcia Weatherwax.

...

- Co teraz, sierżancie?
- My... rozproszymy się - odpowiedział. - Tak. Rozproszymy się. Tak właśnie zrobimy.
Ostrożnie sunęli przez paprocie. Sierżant przykucnął za poręcznym pniem.
- Dobrze - szepnął. - Bardzo dobrze. Złapaliście mniej więcej o co zasadniczo chodzi. A teraz rozproszymy się znowu, ale tym razem rozproszymy się osobno.

...

- Co masz na kolanach?
- To mój familiar.
(...)
- Co to jest?
- Kamień - zachichotała Niania Ogg.
- Przynajmniej wytrzyma dłużej.
Kamień wysunął głowę i spojrzał na Babcię z lekkim rozbawieniem.
- To żółw - wyjaśniła Magrat. - Kupiłam go na targu w Owczej Wólce. Jest bardzo stary i zna wiele tajemnic. Tak mówił sprzedawca.
- Znam tego człowieka - rzekła Babcia. - Sprzedaje złote rybki, które rdzewieją na drugi czy trzeci dzień.

...

- Co sądzicie o naszym nowym księciu?
(...)
Kazał spalić kilka domów w Głupim Ośle. Z powodu podatków.
- To straszne
- Stary król Verence też to robił - przypomniałą Niania Ogg. - Był bardzo porywczy.
- Ale zwykle pozwalał ludziom najpierw wyjść - zauważyła Babcia.

...

W najwyższym punkcie wrzosowisk, gdzie latem w krzewach niczym małe pierzaste idiotki kryły się kuropatwy, stał samotny głaz - mniej więcej w punkcie gdzie stykały się terytoria trzech czarownic, choć nigdy nie wytyczono ich dokładnych granic.
Głaz był wysoki niczym mężczyzna i miał niebieskawy odcień. Uważano go za wyjątkowo magiczny, ponieważ - chociaż był jeden - nikt nigdy nie zdołał go policzyć. Kiedy tylko zauważał, że ktoś przygląda mu się z namysłem, natychmiast przesuwał się mu za plecy. Był najbardziej wstydliwym monolitem na świecie.

...

(Czarownice przyzywające demona)
- Kim jesteś? - zapytała śmiało Babcia.
- Moje imię jest niewymawialne w twoim języku, kobieto.
- Ja to osądzę - odparła groźnie Babcia i dodała: - Nie waż się mówić do mnie: kobieto.
- Jak chcesz. Moje imię brzmi: WxrtHltl-jwlpklz - oświadczył demon z wyższością.
- Gdzie byłeś, kiedy rozdawali samogłoski? - wtrąciła Niania Ogg. - Stałeś za drzwiami?

...

- Co tam, b'zugda-hiara*?
* Mordercza obelda w krasnoludzkim, ale tutaj użyta w znaczeniu pieszczotliwym. Dosłownie: 'ozdoba trawnika'.

...

(...) Przedewszystkim musi poznać jego imię. Powinna to załatwić stara sztuczka z obieraniem jabłka.Trzeba obrać jabłko tak, żeby otrzymać jeden długi kawałek skórki, i rzucić ją za siebie. Upadnie na podłogę, układając się w jego imię. Miliony dziewcząt próbowały tego sposobu i były nieodmiennie rozczarowane wynikiem, chyba że ukochany miał na imię Scss. Działo się tak dlatego, że nie używały niedojrzałego owocu odmiany Sunset Wonder zerwanego trzy minuty przed południem pierwszego mroźnego dnia jesieni i obranego lewą ręką srebrnym nożem o ostrzu nie szerszym niż pół cala.

...

Niania Ogg także wyszła wcześnie. I tak nie mogła zasnąć, a poza tym martwiła się o Greeba. Greebo był jednym z jej czułych punktów. Rozumowo zgadzała się wprawdzie, że jest istotnie grubym, chytrym, cuchnącym wielokrotnym gwałcicielem, ale instynktownie wciąż widziała w nim tego małego, puszystego kotka, jakim był dziesięciolecia temu. To, że kiedyś zapędził wilczycę na drzewo i poważnie przestraszył niedźwiedzicę, która niewinnie kopała ziemię w poszukiwaniu korzonków, nie przeszkadzało Niani martwić się, że przytrafiło mu się coś złego. Wszyscy inni mieszkańcy królestwa zgadzali się, że jedyną rzeczą, zdolną powstrzymać Greeba, jest bezpośrednie trafienie meteorytem.

...

Babcia Weatherwax wcale się nie zgubiła. Nie należała do osób, które kiedykolwiek się gubią. Po prostu w tej chwili wiedziała co prawda dokładnie, gdzie się znajduje, ale nie była pewna lokalizacji wszystkich innych miejsc.

...

Błazen przypomniał sobie niejasno, że można wykryć, z której strony leży Oś, badając, która strona pni jest porośnięta mchem. Szybkie badanie pobliskich pni dowodziło, że wbrew klasycznym zasadom geografii, Oś leży wszędzie.

...

(...)
- Dlaczego nazywali ją Czarną Aliss?
- Przez paznokcie - wyjaśnił Babcia.
- I zęby - dodała Niania Ogg. - Aliss uwielbiała słodycze. Mieszkała w prawdziwej chatce z piernika. W końcu dwójka dzieciaków wepchnęła ją do pieca. Szokujące.

...

Picie w Bębnie porównywano do nurkowania w bagnie. Tyle że w bagnie aligatory nie opróżniają najpierw kieszeni ofiary.

...

Mieszkańcy Morpork byli dość kosmopolityczni, jednak przejawiali swobodny, rzeczowy stosunek do ras nieludzkich, mianowicie tłukli je cegłą po głowie i wrzucali do rzeki.

...

- (...) A przy okazji: jak się żłopie?
- To chyba znaczy, że większość się rozlewa.

...

(...) - A bary krasnoludów?
- Nie spodobałyby ci się - zapewnił z przekonaniem Hwel. - Poza tym nie mógłbyś się wyprostować.
- Tak nisko?
- Spójrz na to z innej strony: pomyśl, jak długo potrafiłbyś śpiewać o złocie?
- Jest żółte i brzęczy zdrowo, i można za nie kupować - zaczął na próbę Tomjon.(...) - Jakieś cztery sekundy.
- Właśnie. Przez pięć godzin musiałbyś się powtarzać.
Hwel ponuro kopnął kamyk. Za poprzedniego pobytu w mieście odwiedził kilka barów krasnoludów i mi się nie podobały. Z jakiegoś powodu jego pobratymcy, którzy w domu sie robili nic bardziej nagannego niż kopanie rud żelaza i polowanie na małe zwierzęta, w mieście czuli się zobowiązani do noszenia kolczug zamiast bielizny, paradowania z toporai za pasem i przedstawiania się takimi imionami jak na przykład Timkin Grzmiące Trzewia. No i nikt nie mógł pokonać miejskich krasnoludów w żłopaniu. Czasami w ogóle nie trafiali do ust.
- Zresztą - dodał - wyrzuciliby cię, bo jesteś zanadto kreatywny. Słowa brzmią: "Złoto, złoto, złoto, złoto, złoto, złoto".
- A jest refren?
- "Złoto, złoto, złoto, złoto".
- Opuściłeś "złoto".

...

Zajrzeli w głąb zaułka, po raz kolejny demonstrując, że niedawno przybyli do miasta. Morporkianie nie zaglądają do zaułków, kiedy słyszą dziwne odgłosy. Kiedy widzą cztery ruchliwe postacie, instynkt nie pcha ich do pomocy, a w każdym razie nie do pomocy temu, który znajduje się z niewłaściwego końca czyjegoś buta.

...

- Truskawkowe znamię - powtórzyła. - To jeden z tych elementów, które trzeba mieć, jeśli jest się księciem powracającym, by odebrać swoje królestwo. Żeby wszyscy wiedzieli. Oczywiście nie mam pojęcia, skąd mają wiedzieć, że jest truskawkowe.

...

- Mówiłeś, że góry są zryte krasnoludzkimi sztolniami. I że krasnolud w górach zawsze wie, gdzie się znalazł.
- Mówiłem: pod ziemią. Chodzi o warstwy i formacje skalne. Nie na powierzchni. Pejzaż zasłania.

...

- To stolica królestwa - poinformowała Niania Ogg. - Zauważcie pięknie zaprojektowane ulice...
- Ulice?
- Ulicę - poprawiła się Niania. - A także domy w dobrym stanie, o rzut kamieniem od rzeki...
- Rzut?
- Zrzut - ustąpiła Niania.

...

- Kiedy się odbedzie ta sztuka? - zapytała, przysuwając się bliżej.
- Radujmy się... Nie wolno mi tego wyznać - odparł Błazen. - Książę powiedział: nie powtarzaj czarownicom, że to jutro wieczorem. Tak powiedział.
- Ja bym nie mówiła - zgodziła się Magrat.
- O ósmej.
- Rozumiem.
- Ale przedtem kieliszek sherry, o siódmej trzydzieści, jak tuszę.
- Przypuszczam, że nie powinieneś mi też mówić kto jest zaproszony.
- Zgadza się. Większość dygnitarzy z Lancre. Sama rozumiesz, że ci tego nie powiedziałem.
- To prawda.
- Myślę jednak, że masz prawo wiedzieć o czym ci nie mówię.

...

- Myślę, że wkrótce rozpocznie się początek sztuki. Zatem pani przyjaciele, kiedy już przyjdą, muszą znaleźć sobie inne miejsca - oświadczył i usiadł.
Po kilku sekundach zbladł nagle. Zaczął dzwonić zębami. Złapał się za brzuch i jęknął*.
* Bystry czytelnik domyślił się pewnie, że powodem dolegliwości był król Verence, siedzący na ty miejscu. Nie to, że człowiek ów z zimną krwią użył sformułowania "rozpocznie się początek". A tak być powinno.

...

- Co to? - zdizwiła się Babcia. - Kim jest ten człowiek w rajtuzach?
- To Prolog. - wyjaśniła Niania. - Musi wystąpić na poczatku, żeby wszyscy wiedzieli, o czym jest sztuka.
- Nie rozummiem ani słowa - burkneła Babcia. - A co to właściwie znaczy "prolog"?
- Odmiana robaka.
- Ładnie, nie ma co. Wychodzi robak i nas wita. Od razu człowiek wpada w odpowiedni nastrój.

...

- Jak się nazywają te małe, których jest po sto we wszystkim?
Magrat zdziwiła się
- Chodzi ci o procenty?

...

ALEŻ ZAPEWNIAM CIĘ, ŻE NIE JESTEŚ MARTWY. MOŻESZ MI WIERZYĆ.
Książę zachichotał. Znalazł gdzieś prześcieradło i owinął się nim. Teraz sunął jedny z opuszczonych zamkowych korytarzy. Czasami wołał "uuu" głuchym głosem.
Śmierci się to nie podobało. Był przyzwyczajony do ludzi twierdzących, że nie umarli, pomieważ Śmierć zawsze przychodził znienacka i niektórzy potrzebują czasu, żeby się z tym pogodzić. Ale ludzie twierdzący po wielokroć, że są martwi, to całkiem nowe i niepokojące doświadczenie.
(...)
A właściwie - zapytał książę - skoro nie umarłem, to co ty tu robisz?
Wskoczył na mur i załopotał prześcieradłem.
CZEKAM.
- A czekaj sobie, kościana gębo! - zawołał tryumfująco książę. - Będę unosił się w świecie zmierzchu, znajdę sobie jakieś łańcuchy do dzwonienia, będę...
Cofnął sie o krok, stracił równowagę, przewrócił się, runął ciężko na mur i zaczął się zsuwać. Przez chwilę pozostałość jego prawej dłoni bezskutecznie drapała kamienie; potem zniknęła.
Po chwili książę usiadł, przejrzysty na tle fosforyzujących fal.
- Będę krążył po korytarzach - oznajmił. Będę szeptał pod drzwiami w spokojne noce. - Jego głos przycichł, stał się prawie niesłyszalny w nieustającym huku fal. - Sprawię, że wiklinowe krzesła będą trzeszczeć przerażająco. Zobaczysz jeszcze.
Śmierć uśmiechnął się.
TERAZ MÓWISZ Z SENSEM.

 

tinian : :